środa, 19 grudnia 2012

Pójdę do mojego Mongolczyka

już raz mi pomógł. Miałam zabiegi akupunktury. chyba tak się pisze. Sparaliżowało mi lewą stronę ciała ... byłam wtedy w wielkim stresie. nie mogłam się uporać z problemami rodzinnymi. Ważne było żebym dostała pracę. To była podstawa. Praca praca praca. afirmowałam. Maryśka zatelefonowała że dostałyśmy zaproszenie na otwarcie nowej telewizji. tak! tak! yes! to ten moment! ubieram się. zakładam czerwone zajebisto burdelowe lakierowane kozaki, pakuję dziecko. idziemy. A tam... gorące i zimne przekąski, panowie w garniakach i takie wysuszone biznes łómenki. Inny świat. Matyldka wskoczyła do balonów, a ja do fontanny czekolady i w pełnej rozkoszy smaków komponowałam przystawki. dostaję wizytówki, spotykam znajomych, gadam, ale to nie to... nie to . praca... praca i... nie ma...nic nie ma... spotkanie kończy się ..hmm.. po co ja tu jestem? ...odeszłam na bok. Matylda podrzuca balony. Zaraz wychodzimy. i wtedy... takim wolnym... krokiem..., patrzę, a tu zmierza do mnie piękny... dostojny... drapieżnik  męski i niskim ochrypłym głosem  przemówił:
 -  Witam. widzę że nie można się do pani dostać
-tak?
-cały czas jest pani oblegana
- to miłe, ale tak naprawdę przyszłam podziwiać pana sukces, to niezwykłe przedsięwzięcie
-jest tu miejsce dla pani
-o nie... ja w poniedziałek lecę do Holandii. zaprosiła mnie przyjaciółka i chcę tam zostać.
-jaka Holandia? powtarzam tu jest miejsce dla pani
- jeżeli jest to poważna propozycja. to już! natychmiast!
-ok. proszę
Przyszedł za moment w towarzystwie dwóch garniturków.
-Proszę zająć się panią. To jest prezes-wizytówka, a to kierownik działu- wizytówka, a to moja - wizytówka.
-ach...ja też mam. proszę- wizytówka.
-Kiedy zechciałaby się pani spotkać?
-Z tak przystojnymi mężczyznami to tylko w samo południe.
-jutro?
-yesss
-ok. zatem jesteśmy umówieni.
Wyszłam. Krzyczałam. Mam pracę. mammmmmmmm
W następnym tygodniu już prowadziłam zajęcia, ale nikt nie wiedział, że jestem chora . prowadziłam na początek zajęcia z jogi. i co? jak tu się wyrobić jak lewej ręki nie mogłam nawet podnieść do góry. poszłam do Mongolczyka.-
 Akupunktura. kładź się.
 Położyłam. ponakuwał mnie jak jeżozwierza.
- jak sie ciujeś?
-trochę mi gorąco..
odkręcił jedna igłę 
- a telaź?
- tak mi telepie serducho
Dokręcił następną igłę
-no i cio?
-już dobrze
- Ty siobie tu leź, a ja ide do paćjenta, ale duchowo jeśtem ź tobą. potem pzijde. nie rusiaj sie.
Zadzwonił minutnik. Mongolczyk wyjął igły, kazał mi iść do domu i poleżeć.Za tydzień przyszłam ponownie i jeszcze raz i byłam zdrowa.


poniedziałek, 17 grudnia 2012

Przepłynęłam

dystans 1000 m na początek, potem jacuzzi , sauna. Poczułam cytryny. zrobię sok i dieta. dlaczego? to tylko albo aż 14mm w prawej piersi... hm. takie chwile zatrzymują i weryfikują wszystko co ważne i nieważne w życiu. miałam już takie momenty w życiu. pierwszy raz jak miałam 19 lat. wylądowałam na onkologii, potem myślałam że mam kilka chwil do przeżycia. co ja wtedy o nim wiedziałam, co wtedy wymyśliłam? no luzik, szaleństwo, niczym się nie przejmowałam, tak mijały lata i dopiero gdy uwierzyłam że mam jeszcze coś do zrobienia, poszłam dalej do szkoły... a teraz? co wymyśliłam? cytryny i zrzucenie kilku kilogramów... na zdrowie mi tylko to wyjdzie. nie mam czarnych myśli ale porządkuję otoczenie. wizualizuję 14 stycznia że nie będą musieli robić żadnej biobsji. nie będzie nic. pożyjemy zobaczymy. już mi się kiedyś udało uniknąć operacji coś 6cm po 1,5 miesiąca na 3 cm czyli nie operacyjne...ten dzisiejszy doktor był straszny.. powiedziałam mu że jest zero jedynkowy, a on że mu się filozofka trafiła.to pogadali my, ale na pożegnanie uśmiechał się i nawet był sympatyczny. powiedział żebym się nie przejmowała, ale on czuje się odpowiedzialny i chce sprawdzić do końca. po to jest ta profilaktyka. 12 lat nie byłam u doktora a teraz robię tyle badań. przegląd generalny. aaa już mi się nie chce pisać  o zdrowiu. dam radę tym doktorom i tej fantastycznej medycynie. dobry materiał na medytacje o nietrwałości. w końcu każdy umrze...a kiedy...no nie wiadomo.

niedziela, 16 grudnia 2012

Wracam do intymności bloga

mojego romansu z pisaniem. chwilowe epizody. przeczytałam. może być.tak jak we wszystkim i tu potrzeba pewnej systematyczności. ile się działo . jak się zmieniły sytuacje ile zdarzeń. byłoby interesujące gdybym opisywała te zdarzenia po kolei, ale życie było szybsze. tak usiąść i spisać to co wewnątrz i na zewnątrz to było trudne. ale pokrótce chociaż w punktach żeby znaleźć nitki do dnia dzisiejszego opiszę to co się wydarzyło. Oczywiście z weterynarzem nie wyszło, nie spotkaliśmy się ponownie. czasami zawraca mi głowę i napisze coś, potem zatelefonuje, ja się otwieram a on w nogi i go nie ma. Tak jak moja dobra kumpela powiedziała ,, cienki z niego Bolek "i   cokolwiek to znaczy to pasuje do niego.  Co do mojej wirtualnej znajomości Friderico, no to trwała ona z przerwami prawie 10 miesięcy. Te internetowe romanse są bardzo niebezpieczne. Niby ktoś jest a go nie ma. Jakbym zakochała się w jakimś idolu z gazetki. tyle tylko że są to ruchome obrazki i jeszcze to zjawisko z drugiej części globu gada do mnie. może to program komputerowy na skypie, który samotnym laskom mówi ,, kocham cię , jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie, to właśnie na ciebie całe życie czekałem ,ach... przyjadę do ciebie i jak ten książe z bajki o uwięzionej królewnie w wierzy , uwolnię cię. Słyszysz to ja Twój  i tylko Twój. aaaaaaaa" i poleciałam za swoją wyobraźnią. nie przyleciał, ale poleciał do innej, realnej do
Afryki Południowej...
ja płakałam, jak nastolatka ...płakałam. fajnie teraz mi się pisze. ha ha
A co z moim samaja? Przyjęłam na 6 miesięcy, ale trwały dłużej i nawet tak zintegrowały się z moją osobowością, że do tej pory są we mnie. To niezwykłe doświadczenie. Przyjęłam ślubowania buddyjskie na 4 paramity- nie zabijaj, nie kradnij, nie kłam, i dodatkowo celibat. I co się okazało? że w sumie z celibatem poszło mi gładko ( może wiek hi hi), nie kradnij- to również nie jeździj na gapę, pytaj się  jak masz coś pożyczyć, nie wyrzucaj z domu nie swoich rzeczy, nawet ich nie dotykaj. ta paramita uczyła mnie takiej grzeczności , elegancji i trochę była dla ludzi pracujących ze mną wówczas w biurze dziwna. ciągle się pytałam czy mogę to czy tamto pożyczyć  , użyć... a z tym kłamaniem było najtrudniej. okazało się, że taki ze mnie bajerant, tak koloryzuję opowiadam historyjki, które tylko w rdzeniu są prawdziwe, a ja dodaję tyle szczegółów, że prawie tej pierwotnej historyjki nie ma. faktycznie okazało się, że w niezłej bajce żyję- tak jak kiedyś Rejkowska napisała, że żyję w świecie magicznym. jej się to podobało i ludziom też, ale to nie było uświadomione przeze mnie. ta samaja pozwoliła mi zobaczyć świat który kreuję . Natomiast niby najłatwiej powinno mi pójść z paramitą - nie zabijaj. no tak proszę bardzo nie jem mięsa, wyłączając pudżę,
komara zdmuchnę, nie muszę polować, ale akurat z tą paramitą przeżyłam największą traumę, którą jeszcze nie do końca wylogowałam z siebie. jest ostatnia doba moich ślubowań 10 .IX wieczór idę spać i mam sen śni mi się że podchodzi do mnie mężczyzna, jest piękny, nagi, a ja w tym śnie mówię, że mam ślubowania celibatu i żeby odszedł. I śni mi się że będę miała jeszcze jedną ważną próbę. Budzę się i sobie myślę co to za próba, jakaś głupota mi się śniła. poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, potem idę na balkon , rozczesuję włosy , jest słońce, rozczesuję włosy i... patrzę  z głowy na taras lecą robaki- wszy! jestem cała zawszona. to niemożliwe. tak jest . po prostu obrzydlistwo. rozpłakałam się . zatelefonowałam do przcy, że mam wszawicę nie przyjdę. i co zrobić ? mam jeden dzień do końca samaja- nie zabijaj! jak ja głupia jestem- myślałam. no przecież chyba nie ma drugiej idiotki takiej na świecie. widziałam siebie w 3 a może nawet w 4 D. płakałam i nie wiedziałam co zrobić. usiadłam . przyjrzałam się jeszcze raz w sytuacji w której się znalazłam. jestem buddystką, wzięłam samaja... one miały mnie czegoś nauczyć, coś pokazać. no co pokazały kurwa- wszy, ja pierdolę, jaka ze mnie idiotka. Patrz ile agresji jest w tobie- mówi mój głos wewnętrzny. ja pierdolę nie wytrzymam tego. ! wykrzesaj z siebie współczucie...o matko!  i tak oto na serio przyjrzałam się temu robakowi co mi wyleciał z głowy . wzięłam go na ręce i mówię ,, oto wsza ludzka, jaka jest biedna, jaka nieświadoma, ja ją wyzwolę. współczuję  jej i zanosiłam każdą do ogródka. potem kilka razy brałam prysznic, a na drugi dzień wylałam preparat przeciw wszowy. do teraz mam jeszcze obsesję, chociaż jest już wszystko w porządku. Moja głowa jest czysta.

niedziela, 10 czerwca 2012

Samaja

Tak pomyślałam i zrobiłam to. Oczywiście inaczej to sobie wyobrażałam, ale konfrontacja z rzeczywistością zawsze mnie zaskakuje. Wyobrażałam to sobie, że będzie to dyskretnie z tłumaczem i lamą, ale gdzie tam, cała sangha brała udział. Mam imię na czas ślubowań Sangje Palmo. Żebym tylko była godna tak pięknego imienia.
dawno mnie tu nie było... nie przypuszczałam, że tyle będę musiała czekać na znak od niego. nastąpiło to w momencie, gdy mentalnie puściłam historię z Friderico. uwierzyłam w bajkę, że 18 tysięcy kilometrów, które nas dzieli, to nic... może i nic... ależ ja kochliwa jestem, ale co tam. różne ludzie mają potrzeby. a swoją drogą celibat mi służy. Weterynarz powiedział, że odlicza dni końca moich ślubowań,. tak mu się nieopacznie wymsknęło. te chłopy też są niezłe.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Detox umysłu

Piotr przyjechał z Oslo i zastosował na mnie nową metodę psychoterapeutyczną  Detox Umysłu. Poddałam się i w pewnym momencie przyszło do mnie wspomnienie, jak miałam 6 lat i moja mama odebrała mi prezent, który dostałam od miłej pani, i bez pytania podarowała zabawkę siostrzeńcowi. Nie protestowałam. Bałam się jej sprzeciwić. Czułam się pokrzywdzona, okradziona. Przyzwoliłam na to. Zostało to gdzieś ukryte, zamrożone w pamięci. Uzdrawialiśmy ten moment mojego życia. Widziałam, jak to nasionko, zdarzenie, rozrasta się w moim dorosłym , uczuciowym życiu  w drzewo. Mieszkam w dalszym ciągu z mamą. Wczoraj pochwaliła się, że zasadziła moje piękne dalie, które dostałam od sąsiada, w swoim ogrodzie. Zadałam pytanie, dlaczego nie spytała się mnie o zgodę. Potem poprosiłam, by zwróciła mi je, ponieważ chcę je zasadzić w moim ogrodzie. Przyszłam do domu w nocy. Czarna torba z daliami leżała ostentacyjnie na stole.  Ciekawe, jak wykwitną w tym roku moje dalie?

piątek, 13 kwietnia 2012

spotkanie e-mail ja i ty

ja


Witaj, tak... zrozumiałam, zobaczyłam tą naszą sytuację. Jesteś dla mnie lustrem. Podzielę się z Tobą moimi spostrzeżeniami. To dla Ciebie też doświadczenie i możesz się nad nimi zastanowić. Najpierw zacznę od spotkania. Najpierw czekałam do ostatniej chwili czy zadzwonisz, raz nawet wyłączyłam na chwilę telefon, bo było to dla mnie bardzo męczące i pomyślałam wtedy, że grasz i wykazujesz tym zwlekaniem do ostatniej chwili brak szacunku do mnie. Włączyłam go jednak ponownie, chociaż już myślałam , że nie zadzwonisz, bo pomyślałam,że  jeżeli byś  jednak zadzwonił, to zarzuciłbyś mi że jesem nieodpowiedzialna- umówiłam się, a tu nie można się ze mną połączyć. Przyszłam na spotkanie, byłam wcześniej, tak przyjechał autobus i w pierwszym odruchu, gdy cię zobaczyłam, chciałam cię mocno przytulić, moja dusza wyrywała sie do ciebie, ba chciałam cię nawet całować, moje ciało zachowało pamięć naszych pieszczot i nocy. Usiadłeś, ja też musiałam chwile przypomnieć sobie jak wyglądasz. Ten moment był podobny u mnie i u ciebie. Potem rozmowa, otwierałeś się -zamykałeś, ja gadałam, zabawiałam cię, okazałeś w pewnym momencie znużenie, koniec spotkania. Ja też byłam zmęczona tym gadaniem i ciągłym, tak naprawdę szukaniem akceptacji. Poprosiłam jeszcze o herbatę a potem na moment wyszłam i dałam ci malę. ( nie musiałeś wiedzieć jak jest to dla buddysty ważny symbol. mali sie nikomu nie daje, jest to część jegoj duszy, ja dałam ci ją z ufnością). Wróciłam. Wyobrażałam sobie że będziesz ją miał jeszcze w dłoniach, przytrzymasz ją. Ona jednak leżała ładnie złożona na zimnym blacie stołu. Nie potrzebujesz jej, to tak jak mnie, oddałeś. Jest ci niepotrzebna moja energia. Wychodzimy. Wiem że pamiętasz Ty jak i pamiętam ja, jak pierwszy raz mnie za tymi drzwiami objąłeś. Ale ciebie nie ma ze mną, jesteś naburmuszony, pewnie robisz tak naprawdę łaskę, że w ogóle przyszedłeś. Jestem zmęczona swoim gadaniem, emocjami, proszę cię czy mogę cię wziąść pod rękę. zgadasz się. wykonuję pierwszy krok i widzę przed oczami Danusię, która na filmie , tak samo jak ja, zagarnia cię pod ramię, czuję jak bardzo chce być z tobą jak nie potrafi się do ciebie przedrzeć, robi mi sie coraz słabiej. jestem Danusią, nie chcę być kobietą z tego filmu. Droga zaczyna mi się dłużyć. A ty odprowadzasz mnie nie na przystanek, przystań. Odprowadzasz mnie do budy. Idę z tobą przez ten pusty plac, jest tak ciężko, jak bym miała z tobą sto lat małżeństwa, związku tajemnic, urazów, cały worek kości. Autobus był dla mnie wybawieniem, chociaż przez moment , przez zaskoczenie, uchyliłeś się, poczułam jak mnie pocałowałeś. pojechałam. to dobrze że jeszcze stałeś. pomachałam ci i zatęskniłam. potem myślałam starałam się nie włączać oczekiwań, ale postanowiłam zatelefonować, żeby skonfrontować. dotrzeć do prawdy. i tak dowiaduję się, że ty to poczekasz jak tak jest ale nie koniecznie do tego września, no bo trzeba pukać . tak ... to puknie mi zapadło w pamięci. ja też byłam puknięta i nie czułam potem takiego zainteresowania jak przed puknięciem. czekanie na telefon. otwierasz się na puknięcie, ale tak naprawdę nie dajesz dostępu do siebie, nie wchodzisz w głębszą relację, kontrolujesz ją z zewnątrz.Ja też uciekłam. Czułam brak równowagi między fizycznością a sercem. Poczułam że ty dajesz dobry seks, a ja mam słuchać. to w skrócie.Co do ślubowań, to można w buddyźmie je wcześniej oddać lub przedłużyć. Jest to świadoma decyzja.Wzięłam je by rozmawiać z mężczyznami z przestrzeni serca i jak poczuję że z takiej samej przestrzeni drugi człowiek, chce się ze mną komunikować, to będę z nim. Zero manipulacji i poczucia winy w jedna i drugą stronę.Być może było to nasze ostatnie spotkanie, bo ja na pewno nie chcę być pukana, tylko budować relację. Jesteś przepięknym mężczyzną i chociaż w środku trochę pokruszony, to znasz swoją wartość, widzisz i też grasz.  Chciałabym byś grał ze mną życie, ale nie z pozycji siły tylko partnerstwa. 




ty

 TEKST WRÓCI JAK ON WRÓCI I BĘDĘ MIAŁA OKAZJĘ SPYTAĆ SIĘ GO O ZAMIESZCZENIE TYCH KILKU JEGO ZDAŃ


ja


jesteś mi bardzo drogi. chcę mieć szczery związek, bez gierek. rozumie twój strach, nie ma czegoś takiego że cię teraz na to nie stać, bo kiedy było cię stać to na co innego nie było cię stać. ja zapraszam cię jest to bardzo dobre dla ciebie i dla mnie. bardzo dużo się uczymy od siebie. dla mnie każde to doświadczenie jest cenne. samemu niczego się nie nauczymy, możemy czytać o związkach, możemy zostać w swoich starych układach i żyć jak do tej pory, borykać się z samotnością, przeżywać przelotne związki, ale w nas jest potencjał, jest to złoże nieoczyszczone, ale wielki skarb. nie zamykaj się, nie odchodź. poczekam trochę na ciebie np do jutra ha ha. brakuje mi twojego głosu, sms ów maili brakuje mi ciebie, ale jeżeli tak wolisz, to musze się z tym pogodzić, ale się nie godzę... jeszcze trochę powalczę o ciebie. wiesz ktoś napisał że zmienia nas tylko ktoś kto stawia nam opór. przytulam cię mocno kocham cię kocham kocham jest to moja mantra











środa, 21 marca 2012

123 KM


 ,,Z dopiskiem, który tak się zaczyna: Jesteś najpiękniejszym wspomnieniem mego życia. I kończy się bezradną bryłą zdania. Byłeś nieszczęściem mego życia". Debory Vogel
Zatrzymałam się ze wspomnieniami. Tam jesteś, gdzie jest twój umysł. Trochę mnie zmęczyło to odgrzebywanie przeszłości. Maciek zastygł w lodówce i tam go na razie zostawię. Może jeszcze ożyje... Warto by było zrobić mu porządną sekcję zwłok i dotrzeć do prawdy i tym samym uzdrowić siebie. Uwolnić się ostatecznie od przeszłości, ale nie wiem czy będę miała na tyle siły... Czasami człowiek cieszy się, że jest tak jak jest, a najważniejsze, że nie boli. Zaczyna żyć, jak automat. Poruszać się w pewnym rytmie, zapominać siebie... zasypiać. Wydaje mu się wtedy, że jak nie dotyka, to tego nie ma. Porusza się, jak we mgle. Jest, jak duch. Żyje, ale tak naprawdę go nie ma.

środa, 7 marca 2012

Samaja

Nie daję sobie rady w związkach, nawet nie dochodzę do preludium i już załapuję dezintegrację. Podobnież to jest dobre, jak mówił mój lama, ego się buntuje,ale za moment wchodzę na autostradę, włączam się do ruchu, jeszcze w tym tygodniu podpisuję umowę na 10-miesięczny kontrakt, mam odpowiadać za ludzi, ich życie, nie mogę sobie w tym czasie pozwolić na takie emocje. Jeszcze nie zaczęłam pracować, a już na dzień dobry, poszła jedna z urzędniczek do dyrektora  donieść na mnie jakieś informacje. Nie musiałam się zdenerwować, kobieta, która jest moim bezpośrednim przełożonym miała argumenty, jesteśmy wobec siebie bardzo szczere. Jest tygrysicą, od której uczę się chodzić w dżungli polityki, układów. A co do związków... zastanawiam się, ale jeżeli przysparza mi tyle cierpienia, w piątek przyjeżdża mój lama z szedry (8-letnie studia buddyjskie, gdzie jestem studentką) i.... rano obudziłam się z takim postanowieniem, że przyjmę samaja na śluby czystości... na razie na trzy miesiące.

wtorek, 6 marca 2012

Tak mi Nas szkoda

Jestem w domu i słyszę rozmowę mamy z sąsiadką. ,, I wiesz wchodzę do kuchni i jak zwykle rano kłócę się z córką"... .......................................
Wyszłam Nawet nie chciałam słuchać. Prawie z nią nie rozmawiam. Omijam, żeby nie tworzyć nowych historii, ale jej nie potrzeba nowych sytuacji, żeby je tworzyć. Działam na nią bardzo inspirująco, ale w tym złym znaczeniu. Tak mi nas szkoda....

poniedziałek, 5 marca 2012

lubię spotkać się ze swoim umysłem

wtedy widzę swoją paranoję. Doświadczenie i bycie w nim na maksa sprawia, że dojrzewam. Jedni dostają to na Dzień Dobry Światu, jestem, narodziłem się.Rodzą się w pięknych, kochających zdrowo rodzinach, ja uczę się tego od początku. W psychologii nazywa się taki przypadek  DDD- dorosłe dziecko dysfunkcyjne. Złe wzorce przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Dlatego nic dziwnego, że moja córka, mieszkając ze mną i z moją mamą razem miała, może i jeszcze ma, może będzie miała, tego nie wiem, problemy ze zdrowiem psychicznym.Szukanie dla niej lekarstwa, alternatywnego leczenia doprowadziło mnie do buddyzmu. Przyjechałam pierwszy raz do Ośrodka, gdzie nauczał lama i spodobało mi się to, poczułam. Pamiętam, że jak usłyszałam o oświeceniu, to sobie pomyślałam, co to taki lama tybetański wie o kobietach polskich, ja mu się oświecę w rok i jak przyjedzie następnym razem to sam zobaczy. Było to siedem lat temu. Dostałam narzędzia w postaci praktyk  buddyjskich, wróciłam do domu i zaczęłam swoją pracę nad sobą. Przez pierwszy rok praktykowałam po 6, 8 godzin dziennie. W nocy też starałam się mieć świadome sny. Tak mocno wierzyłam w to co robię, że cuda zaczynały się zdarzać, przekształcałam swoją rzeczywistość i nawet trochę więcej niż po roku, dostąpiłam pierwszego oświecenia i zrozumiałam, że moja głupota nie ma granic, że jest to wszechświat głupoty.

Mój lam mówił że jak ma problem to idzie na rynek

i słucha, co ludzie mówią, jakie informacje do niego docierają i jak wraca do domu, to już wie. Poszerzyłam tę technikę o rozmowy z nieznajomymi ludźmi. I tak pewnego dnia poszłam do sklepu z ziołami i rozmawiam z panią, że jak w końcu otworzyłam się na nowy związek, to natychmiast, jak się zdecydowałam na jednego mężczyznę, to zaraz pojawił się drugi  z  kraju w Ameryce Południowej.Zaprasza mnie do siebie.,,Trzeba jechać, bo nigdy nie wiadomo, kto jest nam przeznaczony"... hm... tak było miesiąc temu, dzisiaj weszłam do pani po zioła, a ona ,,co tam?
- no... chyba się wystraszył, ludzie boją się zmian. Kolejność będzie trochę inna. Najpierw on przyjedzie do mnie.
- niech przyjedzie... poogląda... pojedzie i pani do niego pojedzie."
Fajne. Podoba mi się. Mój magiczny świat przenika do codziennego życia.

Harakiri ego

Sparaliżował mnie lęk. Nie pisałam. Kilka telefonów, spotkania, ocenianie i zatrzymałam się, przestraszyłam. Jedno słowo ,,byłam seksocholiczką".... i już lawina.  Ludzie mają łatwość w ocenianiu, nawet nie wysłuchają do końca, a już plują, obrażają, podważają twoje kompetencje, donoszą, szkodzą. No tak jest i już. nie jest łatwo, mimo, że widzisz, swoje błędy, głupotę, żeby trzymać literki, jak ster i nie usprawiedliwiać się,  nie żałować, nie wybielać się tylko pisać. Pisać mimo lęku przed pozwem sądowym, utratą pracy, opinii. Pisać. Wytrwać do końca. Nie bać się. Żyć bez lęku...

czwartek, 1 marca 2012

123 KM

Obudziłam dzieci. Nie bardzo do nich docierało, że Maciek umarł. Dopiero później się dowiedziałam, że Mateusz płakał. Noc. Biała, prawie przeźroczysta. Ranek... rozmowy. Moja matka (nie potrafię jeszcze napisać mama), zaproponowała pieniądze na pogrzeb. Maciek, jako artysta nie był ubezpieczony w ZUS-e, ale ubezpieczyła go jego mamusia i zaproponowała bym została z dzieckiem w domu, a ona się wszystkim zajmie. Chyba się nawet ucieszyłam, poprosiłam ją tylko o dublikaty dokumentów. Potem przyszły sąsiadki, a jedna z nich zaproponowała bym udała się do prokuratury, bo jeżeli to taka oczywista sprawa, i napisała, że proszę o nie wykonywanie sekcji zwłok i napisać z jakiego powodu (chorował na nadciśnienie, co było zgodne z prawdą).Tak zrobiłam, a teściowa zajęła się sprawami związanymi z pogrzebem. 10 grudnia pogrzeb Maćka. Chcę go zobaczyć. Gdzie on teraz jest? Nie mówi mi prawdy. Coś dziwnie się zachowuje. Nie wiem jakbym się zachowywała gdybym straciła jedynego syna. Po kilku dniach mam odpowiedź. Jest w KLEPSYDRZE . Jedziemy z Czarkiem. To jego przyjaciel lekarz. << proszę pani, to na pani własną odpowiedzialność, zwłoki nie są jeszcze przygotowane>> Wchodzimy do chłodni. Przywożą na wózku w niebieskiej foli zwłoki. Otwierają ekspres. Wygięte, zastygłe w ostatnim geście ciało. Dotykam zimnej dłoni. Kocham go i w takiej formie.,, dam sobie radę, odejdź, gdzie masz odejść, kocham cię, kocham,, Oglądamy go. Ma dziwne rany na głowie, na czole i z tyłu głowy. Jeżeli nawet upadł, to nie można się tak uderzyć. Czarek zaniepokoił się. Tak ... widzę. Wychodzimy. Postanowiliśmy pojechać na pogotowie i z powrotem do prokuratury. Na dokumencie lekarza z pogotowia jest napis ,, sekcja zwłok w celu wykluczenia osób trzecich"...

środa, 29 lutego 2012

123KM

taki był tytuł obrazu 1 2 3 KM ,,Czy wierze?". Liczby, wszędzie liczby, znaki, symbole...  12.3 umarł ...12.4 dowiedziałam się o jego śmierci i 12.4 równo dziewięć lat wcześniej się spotkaliśmy...teściowa podała mi komórkę. czytam ,, dlaczego kiedy najbardziej cię potrzebuję to cię nie ma" i  nieodebrane połączenia- ode mnie. ,,policja czytała sms. jest przewieziony do prokuratury na sekcję zwłok. ,To był wylew..." usiadła. Wyszłam , pobiegłam do Ani ,, daj mi fajkę", -przecież nie palisz. zapaliłam ...tak jakbym godzinę temu nie paliła, a nie siedem lat. . Nie ma go. Nie ma.. Jestem sama. Ani stara , ani młoda 8 miesięczne dziecko, 9 letnie i 12. razem trójka. nie pracuję,  przerwałam doktorat , miała to być chwilowa przerwa...nie żyje...ja też nie żyję............................................................................................................................................................

123 KM bez względu na to co to znaczy

cdn.2
niepokój... nie ma go . telefonuję. nie odbiera komórki. telefonuję jeszcze raz i jeszcze już nie wiem ile... nie pamiętam żebym kiedykolwiek wpadała w taką histerię. wydaje mi się, że muszę mu coś powiedzieć, podzielić się, jeszcze raz naciskam na klawisz komórki. jest godzina 13 potem 14 potem 15 nie wiem co się ze mną dzieje. telefonuję do teściowej, mieszka w tej samej kamienicy, nie ma jej dlaczego nie ma jej co ja mam zrobić? nie zostawię chorego dziecka i nie polecę do niego. daję pierś. Matylda uspokaja się . na  . koniec piszę do niego SMS-a ,, dlaczego jak najbardziej cię potrzebuję to cię nie ma". klik i wysyłam. Może poszedł do Szymona może do kogoś innego, wyłączył komórkę. nie wiem. i tak nie mogę znaleźć miejsca. przychodzi Ania sąsiadka, coś chce , telefonuję do teściowej  godzina 16 17 18 nie ma jej godzina 20 odbiera telefon ,, O co chodzi?" -proszę zajrzyj do niego do pracowni Matylda ma gorączkę, niech kupi w aptece leki- zgodziła się, poszła. czekam ... 21 ,21.30, 22 dzwoni -tak? ,, Jest bardzo ciężki stan. nie przyjeżdżaj. zajmij się dzieckiem. dam ci znać" . wybiegam na ulicę. jest zimno 3 grudzień 2002 roku. oddycham, płaczę, krzyczę ,, Boże nie rób mi tego! Proszę Boże tylko nie to! Proszę... modlę się. mam różaniec Koronka do Miłosierdzia Bożego. pomaga mi.uspakajam się wchodzę do domu. układam dziecko do snu. dzisiaj nie będę jej kąpać. i tak jest przeziębiona. siedzę w ciszy. ciszy w której słyszę tykający zegar. czas tika wszędzie w mojej głowie zegarze  w żyłach , słyszę swoje serce, zawisłam na wskazówce zegara, mój puls, serce ciało bije wraz z nim tik tak tik tak tik tak czekam czekam 23 24 .... Pierwsza w nocy. dzwonek do drzwi. otwieram. wchodzi teściowa, za nią rodzina- mężczyzna i kobieta. wchodzi ciężko. bardzo ciężko. już wiem . nie chcę tego słyszeć. wiem.
- Maciek nie żyje....................................... ..............................................................................................................

Poprosiłam o konfort w pracy- superwizora

Mam pracować sobą. Superwizja to jest standard którego nie zapewniają pracodawcy. Nie chcę  narażać się więcej na takie doświadczenia, jak w poprzednim projekcie, że trudne problemy klientów doprowadziły mnie do krótkiego załamania psychicznego- trzy dni nie wychodziłam z łóżka.Dałam sobie radę, ale nigdy nie wiadomo, kiedy będzie ta jedyna kropelka, która przeważy i nie wytrzymam napięcia...  Poprosiłam o dodatkowe zatrudnienie superwizora, bez ochrony nie podejmuję się tej pracy. Zgodzili się.W nowym projekcie zaplanowano dla mnie 20 rodzin, które mam mieć pod opieką i stymulować ich do rozwoju, wyjścia z trudnej sytuacji życiowej. Jeszcze odroczyłam etat asystenta rodziny, ale już mam uczestniczyć, w dodatkowym zleceniu, w Interwencjach Kryzysowych. To niesamowite, teraz mam asystować matkom, rodzinom, w tak porażających doświadczeniach. Mogę zatrzymać decyzję, mogę pomóc matce i dziecku, przejść przez tę traumę, nie doprowadzić do całkowitego zerwania więzi. Jestem gotowa podjąć to zadanie.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Po ciemnej stronie księżyca

Zastanawiałam się jak ma wyglądać to moje pisanie bloga... najlepiej by było ułożyć, tak jak na półkach po kolei chronologicznie uporządkować zapisy: historia urodziłam się, no chyba się urodziłam, ale ile razy się rodziłam na nowo nowo. dlaczego tak? to pełna abstrakcja plamy, natężenia, kolory, perspektywy raz przeszłość, przyszłość zdarzenie kot człowiek liczba uczucie sen- pełen chaos, meandrycznie opadające, jak mokre plamy na płótnie słowa, z perspektywy ,,na wprost" przed oczami obserwatora, jakbym wychylała się przez okno-TERAZ, z perspektywy ,,pod stopami", jakbym poruszała się ścieżkami ogrodu -DAWNO TEMU, i czy możemy geometrycznie abstrakcyjnie-,,krawędzią do przodu" ?co czyni obie strony dwustronnie namalowanego obrazu równoważnymi-SEN I RZECZYWISTOŚĆ, krawędź RZECZYWISTOŚCI WIRTUALNEJ... hm nieźle
Te ostatnie dni miały takie przyspieszenie, wiele wrażeń, nakładających się na siebie przestrzeni. Podróż, jaka by nie była jest ożywcza, inspirująca, pokazuje siebie w wielu sytuacjach, a jeszcze jak dodatkowo sytuacje są podkręcane z samej racji, że mam się czegoś konkretnego w określonej ramie czasowej nauczyć, to tym bardziej czas ten jest zintensyfikowany, skoncentrowany. Teraz chłonę go, jak mokre farby, które powoli zastygają na płótnie obrazu.Jestem po ciemnej stronie księżyca.

środa, 22 lutego 2012

po tamtej stronie globu

Zawisłam między przestrzenią komputerową, a rzeczywistością. Ale ta rzeczywistość, od słowa rzecz, jest mniej realna od rzeczywistości w sieci.
Pierwszy sygnał mojej choroby, która się ładnie nazywa ,,uzależnieniem od internetu", miałam w życiu milsze uzależnienia, byłam seksocholiczką, ale ta choroba na szczęście wraz z klimakterium wyciszyła się, ale przybrała inną formę, dała znać, gdy dokonałam wyboru między dwoma mężczyznami jednym realnym, drugim z wirtualnego świata. Oczywiście wybrałam tego z bajki, mojej bajki, którą wraz z nim tworzę. Jest po drugiej stronie globu i ma na imię Friderico...

wtorek, 21 lutego 2012

Powrót do pisania bloga

Obudziłam się...
- Miałam dziwny sen...
-Co ci się śniło?
-Szliśmy, po pięknych, zielonych wzgórzach... pamiętam, podszedłeś do mnie i zabrałeś mi kolorową czapkę. Nie chciałam ci jej dać, ale w końcu dałam i poprosiłam cię, żebyś mi ją oddał, gdy już dojdziemy do Tybetu. Ha,ha, ha ...a potem się kochaliśmy.
-To faktycznie dziwny sen. Wolałbym, żebyśmy teraz się kochali, a śniła o innych facetach. Chodź...
-Nie, już późno, zaraz musimy wychodzić...
Siedzieliśmy na skraju łóżka, nasze nogi zwisały, ruszaliśmy nimi, jak dzieci które bawią się nad wodą. Śmialiśmy się. Czułam szczęście, spokój i błogość.
Potem śniadanie, Nasza mała ośmiomiesięczna córeczka spała w łóżeczku. Przyszła Ania.
-Pamiętaj, zaopiekuj się nią- i wyszedł. Pojechał do swojej pracowni malować obraz, akt na zamówienie.