środa, 29 lutego 2012

123KM

taki był tytuł obrazu 1 2 3 KM ,,Czy wierze?". Liczby, wszędzie liczby, znaki, symbole...  12.3 umarł ...12.4 dowiedziałam się o jego śmierci i 12.4 równo dziewięć lat wcześniej się spotkaliśmy...teściowa podała mi komórkę. czytam ,, dlaczego kiedy najbardziej cię potrzebuję to cię nie ma" i  nieodebrane połączenia- ode mnie. ,,policja czytała sms. jest przewieziony do prokuratury na sekcję zwłok. ,To był wylew..." usiadła. Wyszłam , pobiegłam do Ani ,, daj mi fajkę", -przecież nie palisz. zapaliłam ...tak jakbym godzinę temu nie paliła, a nie siedem lat. . Nie ma go. Nie ma.. Jestem sama. Ani stara , ani młoda 8 miesięczne dziecko, 9 letnie i 12. razem trójka. nie pracuję,  przerwałam doktorat , miała to być chwilowa przerwa...nie żyje...ja też nie żyję............................................................................................................................................................

123 KM bez względu na to co to znaczy

cdn.2
niepokój... nie ma go . telefonuję. nie odbiera komórki. telefonuję jeszcze raz i jeszcze już nie wiem ile... nie pamiętam żebym kiedykolwiek wpadała w taką histerię. wydaje mi się, że muszę mu coś powiedzieć, podzielić się, jeszcze raz naciskam na klawisz komórki. jest godzina 13 potem 14 potem 15 nie wiem co się ze mną dzieje. telefonuję do teściowej, mieszka w tej samej kamienicy, nie ma jej dlaczego nie ma jej co ja mam zrobić? nie zostawię chorego dziecka i nie polecę do niego. daję pierś. Matylda uspokaja się . na  . koniec piszę do niego SMS-a ,, dlaczego jak najbardziej cię potrzebuję to cię nie ma". klik i wysyłam. Może poszedł do Szymona może do kogoś innego, wyłączył komórkę. nie wiem. i tak nie mogę znaleźć miejsca. przychodzi Ania sąsiadka, coś chce , telefonuję do teściowej  godzina 16 17 18 nie ma jej godzina 20 odbiera telefon ,, O co chodzi?" -proszę zajrzyj do niego do pracowni Matylda ma gorączkę, niech kupi w aptece leki- zgodziła się, poszła. czekam ... 21 ,21.30, 22 dzwoni -tak? ,, Jest bardzo ciężki stan. nie przyjeżdżaj. zajmij się dzieckiem. dam ci znać" . wybiegam na ulicę. jest zimno 3 grudzień 2002 roku. oddycham, płaczę, krzyczę ,, Boże nie rób mi tego! Proszę Boże tylko nie to! Proszę... modlę się. mam różaniec Koronka do Miłosierdzia Bożego. pomaga mi.uspakajam się wchodzę do domu. układam dziecko do snu. dzisiaj nie będę jej kąpać. i tak jest przeziębiona. siedzę w ciszy. ciszy w której słyszę tykający zegar. czas tika wszędzie w mojej głowie zegarze  w żyłach , słyszę swoje serce, zawisłam na wskazówce zegara, mój puls, serce ciało bije wraz z nim tik tak tik tak tik tak czekam czekam 23 24 .... Pierwsza w nocy. dzwonek do drzwi. otwieram. wchodzi teściowa, za nią rodzina- mężczyzna i kobieta. wchodzi ciężko. bardzo ciężko. już wiem . nie chcę tego słyszeć. wiem.
- Maciek nie żyje....................................... ..............................................................................................................

Poprosiłam o konfort w pracy- superwizora

Mam pracować sobą. Superwizja to jest standard którego nie zapewniają pracodawcy. Nie chcę  narażać się więcej na takie doświadczenia, jak w poprzednim projekcie, że trudne problemy klientów doprowadziły mnie do krótkiego załamania psychicznego- trzy dni nie wychodziłam z łóżka.Dałam sobie radę, ale nigdy nie wiadomo, kiedy będzie ta jedyna kropelka, która przeważy i nie wytrzymam napięcia...  Poprosiłam o dodatkowe zatrudnienie superwizora, bez ochrony nie podejmuję się tej pracy. Zgodzili się.W nowym projekcie zaplanowano dla mnie 20 rodzin, które mam mieć pod opieką i stymulować ich do rozwoju, wyjścia z trudnej sytuacji życiowej. Jeszcze odroczyłam etat asystenta rodziny, ale już mam uczestniczyć, w dodatkowym zleceniu, w Interwencjach Kryzysowych. To niesamowite, teraz mam asystować matkom, rodzinom, w tak porażających doświadczeniach. Mogę zatrzymać decyzję, mogę pomóc matce i dziecku, przejść przez tę traumę, nie doprowadzić do całkowitego zerwania więzi. Jestem gotowa podjąć to zadanie.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Po ciemnej stronie księżyca

Zastanawiałam się jak ma wyglądać to moje pisanie bloga... najlepiej by było ułożyć, tak jak na półkach po kolei chronologicznie uporządkować zapisy: historia urodziłam się, no chyba się urodziłam, ale ile razy się rodziłam na nowo nowo. dlaczego tak? to pełna abstrakcja plamy, natężenia, kolory, perspektywy raz przeszłość, przyszłość zdarzenie kot człowiek liczba uczucie sen- pełen chaos, meandrycznie opadające, jak mokre plamy na płótnie słowa, z perspektywy ,,na wprost" przed oczami obserwatora, jakbym wychylała się przez okno-TERAZ, z perspektywy ,,pod stopami", jakbym poruszała się ścieżkami ogrodu -DAWNO TEMU, i czy możemy geometrycznie abstrakcyjnie-,,krawędzią do przodu" ?co czyni obie strony dwustronnie namalowanego obrazu równoważnymi-SEN I RZECZYWISTOŚĆ, krawędź RZECZYWISTOŚCI WIRTUALNEJ... hm nieźle
Te ostatnie dni miały takie przyspieszenie, wiele wrażeń, nakładających się na siebie przestrzeni. Podróż, jaka by nie była jest ożywcza, inspirująca, pokazuje siebie w wielu sytuacjach, a jeszcze jak dodatkowo sytuacje są podkręcane z samej racji, że mam się czegoś konkretnego w określonej ramie czasowej nauczyć, to tym bardziej czas ten jest zintensyfikowany, skoncentrowany. Teraz chłonę go, jak mokre farby, które powoli zastygają na płótnie obrazu.Jestem po ciemnej stronie księżyca.

środa, 22 lutego 2012

po tamtej stronie globu

Zawisłam między przestrzenią komputerową, a rzeczywistością. Ale ta rzeczywistość, od słowa rzecz, jest mniej realna od rzeczywistości w sieci.
Pierwszy sygnał mojej choroby, która się ładnie nazywa ,,uzależnieniem od internetu", miałam w życiu milsze uzależnienia, byłam seksocholiczką, ale ta choroba na szczęście wraz z klimakterium wyciszyła się, ale przybrała inną formę, dała znać, gdy dokonałam wyboru między dwoma mężczyznami jednym realnym, drugim z wirtualnego świata. Oczywiście wybrałam tego z bajki, mojej bajki, którą wraz z nim tworzę. Jest po drugiej stronie globu i ma na imię Friderico...

wtorek, 21 lutego 2012

Powrót do pisania bloga

Obudziłam się...
- Miałam dziwny sen...
-Co ci się śniło?
-Szliśmy, po pięknych, zielonych wzgórzach... pamiętam, podszedłeś do mnie i zabrałeś mi kolorową czapkę. Nie chciałam ci jej dać, ale w końcu dałam i poprosiłam cię, żebyś mi ją oddał, gdy już dojdziemy do Tybetu. Ha,ha, ha ...a potem się kochaliśmy.
-To faktycznie dziwny sen. Wolałbym, żebyśmy teraz się kochali, a śniła o innych facetach. Chodź...
-Nie, już późno, zaraz musimy wychodzić...
Siedzieliśmy na skraju łóżka, nasze nogi zwisały, ruszaliśmy nimi, jak dzieci które bawią się nad wodą. Śmialiśmy się. Czułam szczęście, spokój i błogość.
Potem śniadanie, Nasza mała ośmiomiesięczna córeczka spała w łóżeczku. Przyszła Ania.
-Pamiętaj, zaopiekuj się nią- i wyszedł. Pojechał do swojej pracowni malować obraz, akt na zamówienie.