niedziela, 20 lipca 2014

Mój kolega Bórski

Spotykamy sie znowu po wielu latach. Jesteśmy w dalszym ciągu szalonymi joginami i znakomicie się rozumiemy. Tym razem jest zestaw taki on-ma partnerkę z którą wychowuje 6 letniego sympatycznego budryska, ja bz. poszukująca wdowa. Nie ..jest zmiana! znalazłam się!!! a teraz jestem uwalniającą się istotą żeńską. nawet zmieniłam nazwisko na panieńskie. Chociaż bo ja wiem czy ja kiedykolwiek byłam wdowa. raczej anty wdowa. ale tak to już w życiu jest ,że na czym się skupiasz, to nadajesz temu moc. więc bardzo długo się broniłam przed byciem wdową i dlatego to wdowieństwo było takie mocne. ale wracając do naszego super spotkania po latach. Pan Bórski zgodził się wykonać kilka bardzo pracochłonnych napraw których się nazbierało w ciągu tych kilku lat. Teraz maluje płotek.Zamieszkał w piwnicy. Tam dałam mu do dyspozycji swój pokój. Mężczyzna w domu...hm...ale w piwnicy. takie jest jego miejsce i to tylko do roboty....ale. to nie jest zwykły robotnik. to prawdziwy autentyczny artysta. Moja i jego głębia oceanu spotkały się. ja o buddyźmie on o porządku wszechświata i ewolucji ducha.Inna nomenklatura ale rozumiemy się. Gdy tak już wygadaliśmy się to przechodzimy do następnego punktu -życie, czyli zastosowanie praktyczne. Otóż , pewnego dnia, gdy już nam palma odbijała na skutek głodówki, a składała się ona z mango śliwek brzoskwiń awokado jagód i jabłek oraz kefiru czosnku herbat zielonych czerwonych i czarnych kawy zielonej i kampuczy, takiego obrzydliwego grzyba, spod którego wodę się dla zdrowia pije. Naszą sielankę przerwał telefon od jego partnerki która postanowiła nas odwiedzić z synem. Bórski, nieco przejęty zaczął mi tłumaczyć że ona jest trochę inna niż ja i wszystkiego nie zrozumie, żebym jej tego i tamtego nie mówiła i nie pytała  a o tym i o tym nie rozmawiała i to i tamto nie robiła. Gdy tak pan Bórski skończył swój wywód ( nie mylić ze wzwodem, bo to nie na miejscu i w tym miejscu), ja ładnie i składnie wyłożyłam swój pogląd w tej sprawie. Moje oświadcznie brzmiało następująco: Mój Szanowny Kolego, nic mnie nie obchodzi że przychodzi twoja partnerka z dzieckiem . nie mam zamiaru na swoim terenie przy jakiejś lasce, zginać karku tylko dlatego że jesteś moim wspaniałym kolegą który robi mi dobrze, mam na myśli naprawy. Jeżeli koleżanka się obrazi a ty tez staniesz w jej obronie i tak samo się na mnie obrazisz. no to trudno nie mam już kolegi.  Widocznie był tyle ile miał być. i tyle na ten temat. Nie będę się ograniczać." Partnerka przyjechała. Poszliśmy do Restauracji Nienażarty. Tam celebrując głodówkę, dołączył jeszcze trunek w postaci kilku butelek wina.Opowiadałam jakieś przygody. Synek i partnerka wyluzowali się i byli szczęśliwi. Pojechali i zostałam sam na sam z kolegą Bórskim. Wiedział, że go widzę, wiedział, że widzę całą grę jaką prowadzi ze swoją partnerką, wiedział że widzę jak tak naprawdę wygląda jego życie.Doskoczył do mnie. - Czy zgadzasz się na powiedzenie sobie tak od serca co myślę?- przekroczył granicę mojej sfery intymnej. Mój policzek był blisko jego ust. czułam jego oddech. Powąchał mnie. Skrzywił się. Odskoczył.- Wiesz kim jesteś?- Jesteś starą , brzydką i na dodatek śmierdzącą kobietą!-nie poruszyły mnie te słowa. obserwowałam jak się miota i wykrzykuje. Rozstaliśmy się. Rano poszłam do pracy. On został.Po powrocie nadskakiwał. Przemyślałam wszystko. To była mocna historia.Moje uczucia do Bórskiego przestały być tak gorące. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Zostawiłam go. Poszłam spać. Rano Bórski odprowadza mnie na przystanek. Zamknęłam się. Widzę jak się miota. Sama jestem ciekawa czy mi to przejdzie. wracam. podchodzę do Bórskiego i mówię. Nareszcie mówię.- Może jestem stara, może i brzydka, ale to tylko twoje zdanie na mój temat, moje jest inne. powiedziałam szablonowo asertywnie. Ja szanuję siebie i bardzo długo dochodziłam do takiego momentu w moim życiu, że siebie kocham i dlatego nie pozwolę by jakikolwiek mój przyjaciel, kolega pozwalał sobie na to, by przekraczać moją sferę intymną i kodować mi blisko koło ucha, jak żołnierzowi, niskie poczucie wartości i poddaństwo. Raz mogę ci wybaczyć. Natomiast przy następnym takim incydencie ,pożegnamy się, ponieważ nie chcę mieć obok siebie przyjaciół którzy zamiast mnie wzmacniać, walczą. Wracając do smrodu. To to jest tak. Moje feromony i twoje gdyby nam pasowały to dawno już temu zostalibyśmy kochankami, ale tak nie jest. Mój wspaniały Misza, który włosy miał nawet na plecach, jednym kobietom śmierdział, że nie mogły znieść jego bliskości, a mnie pachniał jak ambrozja. Mogłabym mieć perfumy z jego wydzielin....
Kolega Bórski, oniemiał. Chciał się tłumaczyć, przepraszał i twierdził że przesadził.- Wiesz że nic ci nie wierzę . Zaśmiałam się. Najważniejsze, że nie mam w sobie żalu. Jeszcze jesteśmy kolegami. Potem uprałam mu koszulę o którą prosił, a rano przyszłam guzik i wyprasowała z tkliwością, jaką zasługuje mężczyzna.