środa, 21 marca 2012

123 KM


 ,,Z dopiskiem, który tak się zaczyna: Jesteś najpiękniejszym wspomnieniem mego życia. I kończy się bezradną bryłą zdania. Byłeś nieszczęściem mego życia". Debory Vogel
Zatrzymałam się ze wspomnieniami. Tam jesteś, gdzie jest twój umysł. Trochę mnie zmęczyło to odgrzebywanie przeszłości. Maciek zastygł w lodówce i tam go na razie zostawię. Może jeszcze ożyje... Warto by było zrobić mu porządną sekcję zwłok i dotrzeć do prawdy i tym samym uzdrowić siebie. Uwolnić się ostatecznie od przeszłości, ale nie wiem czy będę miała na tyle siły... Czasami człowiek cieszy się, że jest tak jak jest, a najważniejsze, że nie boli. Zaczyna żyć, jak automat. Poruszać się w pewnym rytmie, zapominać siebie... zasypiać. Wydaje mu się wtedy, że jak nie dotyka, to tego nie ma. Porusza się, jak we mgle. Jest, jak duch. Żyje, ale tak naprawdę go nie ma.

środa, 7 marca 2012

Samaja

Nie daję sobie rady w związkach, nawet nie dochodzę do preludium i już załapuję dezintegrację. Podobnież to jest dobre, jak mówił mój lama, ego się buntuje,ale za moment wchodzę na autostradę, włączam się do ruchu, jeszcze w tym tygodniu podpisuję umowę na 10-miesięczny kontrakt, mam odpowiadać za ludzi, ich życie, nie mogę sobie w tym czasie pozwolić na takie emocje. Jeszcze nie zaczęłam pracować, a już na dzień dobry, poszła jedna z urzędniczek do dyrektora  donieść na mnie jakieś informacje. Nie musiałam się zdenerwować, kobieta, która jest moim bezpośrednim przełożonym miała argumenty, jesteśmy wobec siebie bardzo szczere. Jest tygrysicą, od której uczę się chodzić w dżungli polityki, układów. A co do związków... zastanawiam się, ale jeżeli przysparza mi tyle cierpienia, w piątek przyjeżdża mój lama z szedry (8-letnie studia buddyjskie, gdzie jestem studentką) i.... rano obudziłam się z takim postanowieniem, że przyjmę samaja na śluby czystości... na razie na trzy miesiące.

wtorek, 6 marca 2012

Tak mi Nas szkoda

Jestem w domu i słyszę rozmowę mamy z sąsiadką. ,, I wiesz wchodzę do kuchni i jak zwykle rano kłócę się z córką"... .......................................
Wyszłam Nawet nie chciałam słuchać. Prawie z nią nie rozmawiam. Omijam, żeby nie tworzyć nowych historii, ale jej nie potrzeba nowych sytuacji, żeby je tworzyć. Działam na nią bardzo inspirująco, ale w tym złym znaczeniu. Tak mi nas szkoda....

poniedziałek, 5 marca 2012

lubię spotkać się ze swoim umysłem

wtedy widzę swoją paranoję. Doświadczenie i bycie w nim na maksa sprawia, że dojrzewam. Jedni dostają to na Dzień Dobry Światu, jestem, narodziłem się.Rodzą się w pięknych, kochających zdrowo rodzinach, ja uczę się tego od początku. W psychologii nazywa się taki przypadek  DDD- dorosłe dziecko dysfunkcyjne. Złe wzorce przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Dlatego nic dziwnego, że moja córka, mieszkając ze mną i z moją mamą razem miała, może i jeszcze ma, może będzie miała, tego nie wiem, problemy ze zdrowiem psychicznym.Szukanie dla niej lekarstwa, alternatywnego leczenia doprowadziło mnie do buddyzmu. Przyjechałam pierwszy raz do Ośrodka, gdzie nauczał lama i spodobało mi się to, poczułam. Pamiętam, że jak usłyszałam o oświeceniu, to sobie pomyślałam, co to taki lama tybetański wie o kobietach polskich, ja mu się oświecę w rok i jak przyjedzie następnym razem to sam zobaczy. Było to siedem lat temu. Dostałam narzędzia w postaci praktyk  buddyjskich, wróciłam do domu i zaczęłam swoją pracę nad sobą. Przez pierwszy rok praktykowałam po 6, 8 godzin dziennie. W nocy też starałam się mieć świadome sny. Tak mocno wierzyłam w to co robię, że cuda zaczynały się zdarzać, przekształcałam swoją rzeczywistość i nawet trochę więcej niż po roku, dostąpiłam pierwszego oświecenia i zrozumiałam, że moja głupota nie ma granic, że jest to wszechświat głupoty.

Mój lam mówił że jak ma problem to idzie na rynek

i słucha, co ludzie mówią, jakie informacje do niego docierają i jak wraca do domu, to już wie. Poszerzyłam tę technikę o rozmowy z nieznajomymi ludźmi. I tak pewnego dnia poszłam do sklepu z ziołami i rozmawiam z panią, że jak w końcu otworzyłam się na nowy związek, to natychmiast, jak się zdecydowałam na jednego mężczyznę, to zaraz pojawił się drugi  z  kraju w Ameryce Południowej.Zaprasza mnie do siebie.,,Trzeba jechać, bo nigdy nie wiadomo, kto jest nam przeznaczony"... hm... tak było miesiąc temu, dzisiaj weszłam do pani po zioła, a ona ,,co tam?
- no... chyba się wystraszył, ludzie boją się zmian. Kolejność będzie trochę inna. Najpierw on przyjedzie do mnie.
- niech przyjedzie... poogląda... pojedzie i pani do niego pojedzie."
Fajne. Podoba mi się. Mój magiczny świat przenika do codziennego życia.

Harakiri ego

Sparaliżował mnie lęk. Nie pisałam. Kilka telefonów, spotkania, ocenianie i zatrzymałam się, przestraszyłam. Jedno słowo ,,byłam seksocholiczką".... i już lawina.  Ludzie mają łatwość w ocenianiu, nawet nie wysłuchają do końca, a już plują, obrażają, podważają twoje kompetencje, donoszą, szkodzą. No tak jest i już. nie jest łatwo, mimo, że widzisz, swoje błędy, głupotę, żeby trzymać literki, jak ster i nie usprawiedliwiać się,  nie żałować, nie wybielać się tylko pisać. Pisać mimo lęku przed pozwem sądowym, utratą pracy, opinii. Pisać. Wytrwać do końca. Nie bać się. Żyć bez lęku...

czwartek, 1 marca 2012

123 KM

Obudziłam dzieci. Nie bardzo do nich docierało, że Maciek umarł. Dopiero później się dowiedziałam, że Mateusz płakał. Noc. Biała, prawie przeźroczysta. Ranek... rozmowy. Moja matka (nie potrafię jeszcze napisać mama), zaproponowała pieniądze na pogrzeb. Maciek, jako artysta nie był ubezpieczony w ZUS-e, ale ubezpieczyła go jego mamusia i zaproponowała bym została z dzieckiem w domu, a ona się wszystkim zajmie. Chyba się nawet ucieszyłam, poprosiłam ją tylko o dublikaty dokumentów. Potem przyszły sąsiadki, a jedna z nich zaproponowała bym udała się do prokuratury, bo jeżeli to taka oczywista sprawa, i napisała, że proszę o nie wykonywanie sekcji zwłok i napisać z jakiego powodu (chorował na nadciśnienie, co było zgodne z prawdą).Tak zrobiłam, a teściowa zajęła się sprawami związanymi z pogrzebem. 10 grudnia pogrzeb Maćka. Chcę go zobaczyć. Gdzie on teraz jest? Nie mówi mi prawdy. Coś dziwnie się zachowuje. Nie wiem jakbym się zachowywała gdybym straciła jedynego syna. Po kilku dniach mam odpowiedź. Jest w KLEPSYDRZE . Jedziemy z Czarkiem. To jego przyjaciel lekarz. << proszę pani, to na pani własną odpowiedzialność, zwłoki nie są jeszcze przygotowane>> Wchodzimy do chłodni. Przywożą na wózku w niebieskiej foli zwłoki. Otwierają ekspres. Wygięte, zastygłe w ostatnim geście ciało. Dotykam zimnej dłoni. Kocham go i w takiej formie.,, dam sobie radę, odejdź, gdzie masz odejść, kocham cię, kocham,, Oglądamy go. Ma dziwne rany na głowie, na czole i z tyłu głowy. Jeżeli nawet upadł, to nie można się tak uderzyć. Czarek zaniepokoił się. Tak ... widzę. Wychodzimy. Postanowiliśmy pojechać na pogotowie i z powrotem do prokuratury. Na dokumencie lekarza z pogotowia jest napis ,, sekcja zwłok w celu wykluczenia osób trzecich"...