niedziela, 3 lutego 2013

Filiżanka gniewu

Obejrzałam ostatni film Tarantino. Wróciłam do domu i tak nie mogłam zasnąć. Najpierw obudził mnie pies, że chce wyjść do ogródka, a potem Mati zapomniał klucza. Była 4 rano. Włączyłam skypa. U Fryderico przecież 22.00. może jest. i był. To fantastyczne mieć możliwość rozmowy w dwóch strefach czasowych, w dwóch porach roku, na dwóch kontynentach...chyba przywykliśmy  do tych naszych spotkań i jak stare dobre małżeństwo, nie seksujemy się. wiemy że nawet skype może ranić. jest elegancko. Friderico, a może ja, wymyśliłam że napiszę do niego pierwszy  erotyk. co takiego bym z nim robiła , gdybym była blisko, mogła dotknąć, powąchać. teraz jest to konceptualne, abstrakcyjne  czyste jak czarny kwadrat na białym płótnie. Ta figura geometryczna siedzi przed komputerem i to jest mężczyzna, ja podchodzę i co?...hm..potem poszłam spać. była 5 rano. zasnęłam na medytacje. Śnił mi się  Friderico i sen był moim drugim życiem. obudziłam się  rozmarzona, zjadłam śniadanko i  leżę jeszcze sobie  i myślę jaki to ja do niego list napiszę, aż tu nagle, po cichu, stanęła nade mną teściowa i patrzy na mnie nienawistnym wzrokiem i
akt I
scena I
-jak mogłaś mi to zrobić?
-niby co?
-jak mogłaś ukraść mi filiżankę
-jaką filiżankę
-tą co u mnie ostatnio oglądałaś
-tobie odbiło?
Zerwałam się na równe nogi. Miałam taką nadzieję, że mam już jakiś poziom w sobie spokoju, jestem bardziej rozgarniętą praktykującą , ale życie pokazało inaczej. Wściekłam się. Myślałam że umrę i od razu pewrszingiem do piekła, bo w złości śmierć to tam miejsce odrodzenia. Co prawda obserwowałam coś niecoś sytuację w której się znalazłam, ale to na nic. Gniew był górą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz